wtorek, 22 grudnia 2015

Kucyki, wszędzie kucyki!

 Poniedziałek. Za oknem piękna, irlandzka pogoda(czyli pada. Tu zawsze pada. Jak nie pada to znaczy, że za chwilę zacznie. Albo jest wiatr i nie czujesz, że pada, bo wszystko wywiewa. Ogólnie pada.), w zlewie piętrzy się góra naczyń(błogosławię fakt, iż mam szaloną ilość talerzy w liczbie 3 oraz całe 3 miseczki. No i niezliczoną ilość kubków, ale tu akurat też korzystamy tylko z 3), pranie zerka na mnie złośliwie z koszyka, czyste ciuchy machają zachęcająco z fotela. dzieć wyjątkowo postanowił zrobić sobie dłuższą drzemkę i śpi jak nigdy, więc co robi prawdziwa, odpowiedzialna i zaradna pani domu?
 Ściąga kucyki. I czyta MLP wikię, żeby wiedzieć wszystko czego nie zauważyła w serialu.
 Wszak wszystkie sezony się same nie obejrzą, nie?
(w ogóle widzieliście kucykową wersję Lady Gagi? Ja się nią jaram jak córka Stannisa :D :D :D )

 U wszystkich na tapecie rysowanie/pisanie listów do Mikołaja, więc matka zachęcona pozytywnymi wibracjami zasugerowała Chochlikowi, żeby też takowy narysowała.
 Dziecko ochoczo dorwało kartkę, markery i działało.
 Działało przez 30 sekund.
 Przyszło, zaprezentowało.
- Chochlik, ale co to jest?
- Lalki. Dużo lalek.
- Ale Chochlik, to są kreski. Skąd mikołaj ma wiedzieć, że to lalki?
 Zostałam obrzucona pełnym pogardy spojrzeniem.
- Mama, to jest mikołaj. Będzie wiedział.
 I poszła.
 Jak tu dyskutować? Mikołaj będzie wiedział.

 Irlandia jest ogólnie fajnym krajem- wiedzieliście, że jest pierdyliard firm produkujących cheddar? Idąc do sklepu z zamiarem kupienia sera masz do wyboru- cheddar, mild cheddar, medium cheddar, hard cheddar, cheddar w plasterkach, cheddar w kostce, cheddar w formie frytki, cheddar w paseczkach, okrąglutki cheddar, okrąglutki i malutki cheddar, wnosiemam cheddar i cheddar z cheddarem. No i cheddar!

 Matka roku myślała, że będzie fajna i da radę. Przecież ogląda filmy po angielsku, coś tam rozumie, czyta książki, wydukać też coś potrafi, to jakoś da radę, nie? Będzie gadać z tubylcami i ogarnie.
 Pierwsze zderzenie z rzeczywistością nastąpiło przy próbie kupienia mięsa na zupę.
 Weszłam ochoczo do sklepu, stanęłam w ogonku.
- Hi, I need something for soup.
- Byllsiueukdhusukam! Byolleklaje? Byeosykehs?
 Gały to mi prawie z orbit wyskoczyły, szczęka kłapnęła o podłogę.
- Yyyyyyyyy.... something.... small....?
 Pan Rzeźnik popatrzył się na mnie z lekkim zdziwieniem. I zaczął mówić wolniej i wyraźniej :D
 Ogólnie Irlandczycy to zajefajni ludzie, jak zorientują się że jesteś nietutejszy to się "reflektują" i zaczynają mówić do Ciebie jak do dziecka. Wtedy jest nadzieja, że Twój piękny, szkolny angielski da radę :D
 Ale matka nigdy lingwistką specjalną nie była. 9 lat nauki rosyjskiego zaowocowało tym, że potrafi wydukać do połowy alfabet, zaśpiewać "Pust swiegda budziet słońce" i wie, że mają tam Putina i matrioszki.
 Cóż... nie tracę nadziei, że ciężką pracą i nauką jakoś podołam :D