piątek, 31 lipca 2015

Zupa i komplementy kulinarne.

 Chochlik to geniusz zła.
 Zagląda do szafki, bierze kolejny sok i idąc do stolika gada do siebie:
- Wypiję tacie wszystkie soki, hehehe...

 Generalnie ciągle gada. Zazwyczaj do ludzi, ale jak już jej nie słuchają to do siebie też umie. I przez sen też gada. Dziś wstała i zaczyna tyradę do Gnoma:
- Tata! Tata! Mogę do Ciebie?
 Gnom burknął coś, co dziecko uznało za zachętę i wpakowało się do wyrka.
- Tata, pójdziemy dziś do miasta? Tata, zrobisz mi jajko? Tata, chcę jajko, tata! Tata, pójdziemy na plac zabaw? Tata, zabierzesz mnie do mamy? Tata, idziemy na dół? Tata, chcę na dół! Tata, a włączysz mi bajkę? Tata? Włączysz? Tata? Chcę bajkę, tata! Tata, lubię bajki, wiesz?
- Jezu, Chochlik, jest 7 rano! Kładź się i śpij!
 Młoda siedzi, siedzi... i zaczyna gadać do siebie.
- Tata wstanie i puści mi bajkę. I zrobi mi jajko. I pójdziemy do mamy. Tak. Pójdziemy. Lubię chodzić do mamy. I pójdziemy z mamą na miasto, kupimy lody, pójdziemy na konika. Lubię konika. I pójdziemy do sklepu, kupimy jajka. I będą zabawki! Lubię zabawki. Tata, lubisz zabawki? Tata! Tata! Idziemy na dół? Włączysz mi bajkę?

 Ja jeszcze mam cierpliwość(choć zostały jej marne strzępki), ale Gnom już zaczyna łapać tiki nerwowe :D

 Chochlik wyraża też pełną aprobatę do mojego gotowania. Dziś zażądała zupy na obiad, więc matka po pracy podreptała do warzywniaka, kupiła kuraka i zupę przyrządziła. Dziecko zjadło ze smakiem, odłożyło łyżkę, odsunęło miskę i rzecze do mnie:
- Dziękuję, mama! Zabijesta zupa!
 Z jednej strony komplement jak cholera(może i druga Gesslerowa rośnie? :D ), a z drugiej... muszę pracować nad słownictwem. Bo mi ni dy rydy nie wychodzi :D

 Ale cóż. Dziecko i tak mam "zabijeste" :D

środa, 29 lipca 2015

Moooooord!

 Uduszę se dziecko. No uduszę jak nic.
 Papier znalazła. Wyciągnęła, wywaliła, zarobiła z psa mumię, "podlała" kwiatki, zabawiła się w Tap Szpadl w kiecce ze srajtaśmy i dążyła właśnie do okna Bóg jeden wiedząc, co chce tam zrobić, gdy wpadłam do pokoju.
- CHOCHLIK!!!!! Co Ty robisz?! No uduszę Cię! Kończyny dolne powyrywam! Na Sybir wyślę!
 Chochlik z radosnym i pełnym uciechy "hihihi!" rzuciła papier i spierdzieliła. I tyle ją widzieli.
 Generalnie ostatnio ma fazę na spierdzielanie. Stwierdza, że "mama, chcę biegać!" i biegnie. Biegnie, biegnie, biegnie..... najczęściej zygzakiem, bo prosto to po frajersku. I w sumie to nawet jej nie interesuje, czy matka gdzieś tam w tle jest czy nie.
 Ja bym chyba nawet krewetki nie umiała wychować...

czwartek, 9 lipca 2015

"To sprawieniedliwe!"

 Chochlik pokazuje pazurki. Buczy, jęczy, męci, marudzi i stwierdza, że wszystko jest "sprawieniedliwe".
 Wczoraj osiągnęła apogeum swoich możliwości, została wygoniona na górę z żądaniem, żeby przestała męczyć biedną matkę i sama sobie włączyła bajkę.
 Szła po schodach i buczała, że "to sprawieniedliwe, jestem za mała, nie umiem sama bajki włączyć..."

 I dzięki jej fazie "tylko histeria nas uratuje!" prawie złamałam sobie palec u nogi.
 Siedziałam na górze, sprzątałam(buhahahahahahahaha), kiedy dobiegł mnie z dołu rozdzierający wrzask, jakby co najmniej stado murzynów próbowało ukraść dziecku jajko. Zerwałam się, wystrzeliłam w kierunku drzwi... i tak przyfasoliłam w krzesło, że zobaczyłam całą konstelację. No ale dzieć się drze, to trzeba lecieć nie zważając na ból, więc klnąc pod nosem jak zawodowy szewc i kulejąc zbiegłam na dół.
 A na dole... histeria. Bo reklamy. I bajka nie leci.
 No myślałam, że jej nogi z... no, że ją skrzywdzę mocno.
 Palec spuchł. Mocno. W sumie na początku nie wyglądał tak źle. Później wylazł siniak. Noga wyglądała jak ofiara "Tańca z glanami". I śmiesznie chrupie jak chodzę.
 Ale będę żyć, bo nie boli.

 Czytam sobie dziś na forum, jak to dzieci w wieku 8-10 miesięcy na pytanie "Gdzie jest zegar?" pięknie wyciągają cudny, pulchniutki paluszek i wskazują wdzięcznie żądany obiekt.
 I tak paczę na swojego Chochlika.
- Raja, gdzie jest zegar?
- Nie wiem. Mama, smoki mieszkają w jaskini, wiesz? I plują ogniem, są zielone, mają łuski, a królik lubi marchewkę!- rzecze moje dziecko orbitując wokół mnie i próbując stanąć na głowie i zrobić wymach nogami jednocześnie.
 Już dawno pozbyłam się złudzeń. Na samą myśl o normach rozwojowych dla tego wieku dostaję spazmów i tików nerwowych.
 W dodatku jest cholernie cwana. Przed chwilą podeszła z uśmiechem i uroczo stwierdziła "mama, kocham Cię!", w międzyczasie podpierdzielając mi zegarek i uciekając jak najszybciej, żebym się nie zorientowała. Mała menda...
 Chochlik się rozwija, to pewne. Ale nie chcę wiedzieć w jakim kierunku...


 Matka-wariatka wraca do rysowania. A przynajmniej próbuje. Próby z lekka żałosne, niemniej twarda bede i dam rade.