poniedziałek, 13 kwietnia 2015

"Mama, MAM KREW!

 Dzis bez polskich znakow, bo Gnom mi laptopa kradnie notorycznie i zostawia plewnego tableta, ktory sie na polskie litery wypina.

 Od jakiegos czasu moje dziecie przybiegalo do mnie wyciagajac jedna z 4 konczyn i wolajac "Mama, MAM KREW!". Na owej konczynie oczywiscie nigdy nic nie bylo(oprocz brodu, syfu, ziemi, sladow po flamastrze i miliona bakterii wolajacych o ratunek), jednak mojemu dziecieciu to nie przeszkadzalo.
 W koncu stwierdzilam, ze jak juz tak przybiega to jej wyjasnie, o co chodzi. Wzielam ja na kolana, pokazalam zylki, wyjasnilam ze w sumie to ona w calym ciele "ma krew" i trzeba sie starac, zeby cala nie wyleciala bo bedzie raczej zle.
 2 godziny sie do mnie nie odzywala.
 Juz nie wola, ze "ma krew".
 Nie jestem pewna, czy tak robia normalne matki...

 W dalszym ciagu uskutecznia tez buziorycie(bo w naszej rodzinie nie istnieje "spiew"). Przynajmniej repertuar sie zmienil, juz nie spiewa, ze ja matka bije, tylko ze "jada misie". Kilka razy probowalam sie dowiedziec, gdzie i w sumie po co jada, ale po odpowiedzi, ze "zrobic kupe" przestalam pytac. Wole nie wiedziec...

środa, 1 kwietnia 2015

Wielkanocny powrot :P

 No, matka chyba wraca!
 Co prawda bez polskich znakow, ale chyba mi to wybaczycie ;)

 Melduje, co u Chochlika:
1. Zyje, oddycha, rusza sie. Struny glosowe ma calkowicie w porzadku- co oznajmia darciem paszczy kazdego dnia. Z motoryka tez jest wszystko ok- wspina sie namietnie wszedzie tam, gdzie nie wolno i spada tylko sporadycznie, najczesciej na tylek.
2. Zaczyna odkrywac swoj urok osobisty i z przerazajaca precyzja zaczyna go wykorzystywac. Ostatnio bedac na miescie naciagnela ciocie na lalke, a obcego faceta na loda. Pozostawie to bez komentarza.
3. Zaczyna gwiazdorzyc. Namietnie.
4. Dzis w nocy o 1:16 obudzila mnie aby oznajmic, ze "Mama, dzieci nie pija kawy, wiesz?"
 No coz. Niektore chyba pija- tylko sie nie przyznaja...
5. Probuje zrozumiec, na czym polegaja niektore zabawy. Np. zabawa w chowanego. Odwraca sie do mnie tylem i mowi, zebym jej szukala. Bo przeciez jak ona mnie nie widzi to ja jej tez nie, prawda?
6. Jest zmora, plaga egipska i utrapieniem dla innych dzieci. Bo jako typowa jedynaczka jest przekonana, ze jak czegos dotknie, to jest jej. A nawet jak nie dotknie, ale zobaczy, to tez jest jej. Jak juz w ogole ma w posiadaniu to nigdy czyjes nie bylo- urodzilo sie u niej. I koniec.

 Melduje, co u matki:
1. Ponoc schudla. Nie zauwaza tego w ogole, ale niektorzy tak twierdza. Nie wiem tylko, czy z zalu czy z litosci.
2. Szydelkuje. A raczej probuje. Bo kazdy cos chce, ale jak siadam do roboty to oczywiscie rozlega sie "no tak, a ty ZNOW szydelkujesz, zajelabys sie czym". No ba. Przeciez umiejetnosci zdobywa sie od tak, a nie przez praktyke, nie?
3. Probuje sobie wmowic, ze jestem pieknym, kwitnacym kwiatem lotosu na zajebiscie glaldkiej, blekitnej tafli jeziora. Bo kwiatki lotosu chyba nie morduja dzieci, nie...?
4. Egzystuje. I cierpie, bo potrzebuje wloczki, ale nie chce mi sie po nia isc.

 No... wiec wszystko chyba w normie.