niedziela, 15 lutego 2015

Parę słów o pisaniu i wychowaniu.

Wiecie, jak ciężko czasami napisać notkę?
Przychodzi ci do głowy jakiś temat. Zaczynasz skrobać, głowić się nad formą, tworzyć i nagle jest takie "kufa, ja to już gdzieś czytałam...". I pupka. Trzeba zacząć od nowa. Bo ile można czytać refleksji o wychowaniu, ruchu SS(Strasznych Szczepionek), porządkach czy wnerwiającej rodzinie?

Ale wiecie- w sumie mój blog ma popularność niczym kiribati, to mogę sobie pisać co chcę :D

Jak często z ust dorosłych słychać "nie rusz, nie dotykaj, uspokój się, no co Ty robisz, czemu jesteś taki/a niegrzeczny/a, usiądź w spokoju, zostaw to..."?
Chyba prościej byłoby policzyć, ile razy tego NIE słyszeliśmy... ;)
A tak naprawdę... czemu dziecko ma nie dotykać np. szklanki? "Bo stłucze!!!"
No i...?
To co, ze złota szklanki są? Miliony kosztują...? Jak dzieć ma się nauczyć, że szklanka jest krucha i trzeba się z nią delikatnie obchodzić- skoro nie wolno mu jej ruszać?
Jak ma zrozumieć, że gdy biega jak oszalałe nie patrząc gdzie leci to może krótko mówiąc nurnąć w zieloność- skoro nie wolno mu biegać?
Jak ma zrozumieć znaczenie słów "gorący, zimny, słony, pikantny" skoro ciągle słyszy "nie rusz, nie rusz, NIE RUSZ!!!"?
Znam gro dorosłych, do których najprostsze słowa nie docierają- a od dziecka tego oczekujemy? :D

Jak Chochlik się urodził to na tapecie był u nas temat "kominek". Że co my z nim zrobimy, jak zabezpieczymy, że dziecka trzeba będzie pilnować dzień i noc...
Aż dziw, że ludzkość nie wymarła, skoro tyle pokoleń wychowało się w obecności morderczych kominków, piecy i- o zgrozo!- ognisk :D
"Bo dotknie i się poparzy". No dotknęła. Zdziwiła się. Ba, nawet sama(zła ze mnie matka) zbliżyłam jej rękę do kominka. I dodałam "zobacz, to jest gorące".
Dziecko stwierdziło "acha" i... straciło zainteresowanie piecem. Bo skoro już wie, co to jest, to po co się tym dalej interesować? Lepiej odkrywać nieznane.
I nigdy nie wbiegła na niego, tak jak mi wieszczyło wiele osób. Nigdy nie przydzwoniła w niego twarzą i nie oszpeciła się na całe życie, jak mi też przepowiadali. Ba, nawet nigdy nie próbowała go sama dotknąć- a tak miało być NA PEWNO.
Bo kominek jest stałym elementem jej otoczenia- więc interesujący nie jest ;)

I tak się życie toczy. Oczywiście jest parę rzeczy, których dziecku nie wyjaśnimy i musimy wymagać bezwzględnego posłuszeństwa(jakoś tak mam pewne opory przed pozwoleniem dziecku na zobaczenie, czym grozi wybieganie na ulicę czy głaskanie totalnie obcego, warczącego i wielkiego psa...), ale nie dajmy się zwariować- jakoś ten świat i jego zasady poznać musi, a słowa często są puste i nie mają znaczenia dla żądnego wrażeń małego gnoma ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz