poniedziałek, 3 listopada 2014

Bez oryginalności- Halloween, Dziady i buziakowanie.

 Ha, nie będę oryginalna. Wszyscy piszą o Halloween- to piszę i ja ;)
 Lubię to święto. Fajne jest. Chyba jedyna okazja w roku, kiedy możesz ubrać się jak debil i bezkarnie latać ulicami wydając dziwne dźwięki. I nikt Cię za to nie zamknie! :D
 Dla mnie to zawsze frajda niesamowita była. Choć mogłam też obchodzić klasycznie ten okres- ubrać się na czarno, pójść na cmentarz, spędzić pół dnia na czyszczeniu kamienia(prawie jak sprzątanie w lesie), myśląc o kościach leżących pod nim i wydając kosmiczne sumy na świeczki i kwiatki, które ktoś zaraz ukradnie albo ukradnie. Ewentualnie ukradnie.
 No wolę jak wariat latać po mieście :)
 Ale czemu jedno ma wykluczać drugie? Przecież daty obu świąt- choć bardzo zbliżone- jednak są różne. Wieczorem można pobawić się z dzieckiem, mieć frajdę z dzikiego makijażu i własnoręcznie skomponowanego stroju a następnego dnia pójść klasycznie na cmentarz. Czemu nie? Nie bardzo rozumiem publiczne oburzenie.
 Rozumiem głosy oburzenia, że w Polsce jednak "psikus" = wandalizm. Ale trzeba czasu i mocnej interwencji rodziców, żeby dzieci w końcu załapały na czym to polega. Trzeba wiedzy. Rozmowy. Uświadamiania, na czym ta zabawa polega, że to nie tylko okazja do wyżycia się artystycznie poprzez mozaikę z jajek i papieru toaletowego. A nie tylko olania dziecka w stylu "a idź, idź, baw się, ja poczytam gazetę czy obejrzę tv". Ubierz się i idź razem z dzieckiem- wtedy będziesz mógł zainterweniować, kiedy robi coś głupiego.
 Miałam okazję być za granicą i widzieć, jak tam to święto wygląda. Byłam oczarowana. Te wszystkie małe czarownice, wilkołaki i mumie, roześmiani dorośli, wszędzie kolorowe dynie, ozdoby- no fajnie to wyglądało. A u nas?
 Znicze. Kwiaty. Znicze. Nagrobki. Kwiaty. Zapiekanki. Znicze. Koszmarnie drogie znicze. Hot-dogi. Znicze.
 I chyba jeden, jedyny i boski aspekt całej tej fraszki z 1 listopada- PAŃSKA SKÓRKA!!!!! :D :D :D Jedyna rzecz, za którą kocham ten dzień.
 Ale ja ogólnie jestem "anty-cmentarna"- bo stawianie zniczy czy czyszczenie nagrobków ani mi nastroju nie poprawi, ani im nie pomoże. Ja wolę posiedzieć w domu, powyciągać stare zdjęcia i powspominać te fajne chwile. Jestem zwolenniczką oswajania dziecka ze śmiercią- ale nie w ten sposób. Nie pokazując, że pamięta się o niej tylko jeden dzień w roku, kiedy trzeba porządnie posprzątać na grobach "bo co ludzie powiedzą, że ci Kowalscy nie dbają o swoje groby".

 Moje dziecię ma fazę na buziakowanie. Przychodzi do mnie, łapie oburącz za twarz i patrząc mi głęboko w oczy mówi "słuchaj!".
 Po czym zaczyna mnie całować. Dostaję buziaka w jeden policzek, w drugi, w nos, "na niby" w jedno i drugie oko(po setnym rozmazaniu mi makijażu i moim bulwersie załapała, że nie warto mamy w oczy całować :D ) i na koniec w czoło. I to się powtarza tak ze 3-4 razy dziennie, zawsze w tym samym schemacie.
 Czuję się kochana :>
 Szykowania się do wyjazdu ciąg dalszy, czyli mam cały dom zawalony praniem. Zaczynam skłaniać się ku pomysłowi, żeby spalić to wszystko w cholerę i kupić nowe rzeczy już na miejscu. Tylko Konrad jeszcze stawia opór...

1 komentarz:

  1. Haloloiny są fajne, bez dwóch zdań!
    Miłego pakowania! Dziecka nie zapomnij!

    OdpowiedzUsuń